przez Rafał N, 31 października 2010, 11:24
U mnie zaczęło się od wypisu z krótkiego pobytu w szpitalu: pacjent lat… w stanie ogólnie dobrym. Zalecenia: wizyta kontrolna w terminie… Unikać hałasu i ciszy.
No właśnie. Niby proste i czytelne, ale czy łatwe do zrealizowania? Z kolejną wizytą to… pikuś. Możemy wpisać jej termin do komórki, kalendarza, komputera… Możemy też nosić w portfelu karteczkę często otrzymywaną w recepcji Instytutu i przez pół roku liczyć, że jej nie zgubimy płacąc za najbliższe zakupy w Biedronce…
Z unikaniem hałasu też jakoś można dać sobie radę. 200 watowe kolumny głośnikowe odłączamy od sprzętu grającego i stawiamy na nich paprotkę. Na koncertach Dody zajmujemy miejsca tuż przy wejściu, z daleka od sceny i nagłośnienia, a jej biustem i tyłeczkiem delektujemy się w domowych pieleszach z kolorowych czasopism. W razie czego rezygnujemy też z posady operatora młota pneumatycznego- i tak nie zdążymy z naszymi drogami do Euro 2012, więc jeden młociarz mniej wielkiej różnicy nie zrobi.
Ale jak zagwarantować sobie unikania ciszy? Wbrew pozorom, dość często możemy się z nią spotkać. W końcu przecież nawet najdłuższa wizyta gadatliwej teściowej będzie miała swój koniec. A i producenci nowoczesnych okien nie są naszymi sojusznikami: zamykamy takie ustrojstwo i robi się przeraźliwie cicho. No i ci ekolodzy! Jak jeden z drugim nie dostanie w łapę od inwestora, to niedługo nawet osiedlową uliczkę każą obstawić ekranami dźwiękochłonnymi… W nowym samochodzie, jak się coś nie urwie, to też na orgię dźwięków liczyć nie możemy. A są i takie dziwy jak pojazdy hybrydowe i elektryczne- te słychać dopiero jak coś wkurzy kierowcę i ten trzaśnie drzwiami;)
No więc jak sobie zapewnić to tło dźwiękowe? W mojej ocenie najtrudniej będzie w „domowym zaciszu”. I właśnie dlatego na nim się skoncentrujemy. A może i parę groszy uda się przy tym zaoszczędzić. Taki mały bonus do wydania na drobne przyjemności w tajemnicy przed żoną czy mężem;)
Wchodzimy do mieszkania i… już nie musimy smarować zawiasów drzwi. Niech sobie skrzypią na zdrowie! Jeżeli ten dźwięk będziemy odbierać jako powitanie, a nie przypomnienie o często współwystępującej z szumami nadwrażliwości słuchowej, wszystko będzie OK. Zapamiętanie go przyda nam się też przy porannych powrotach z zakrapianych imprez. Obcy skrzyp, albo jego brak, ostrzeże nas, że wkraczamy na czyjś teren i powinniśmy się szybko wycofać. No chyba, że od dawna marzymy o samotnej sąsiadce;)
Przedpokój to na ogół mało interesujące miejsce. Ale do czegoś przydać się może. Jeżeli jesteśmy przez własne lub cudze upodobania skazani na posiadanie kota, to właśnie tutaj powinniśmy go zamykać . Koniecznie z wodą, pokarmem i kuwetą ! Jeszcze nie ucichł skrzyp drzwi, a już kudłata bestia zaczyna miauczeć. W przeciwieństwie do psa, nigdy nie wiadomo o co takiemu chodzi… Ale wydaje dźwięk tak długo, że spokojnie zdążymy się rozebrać. Przed obiadem jeszcze koniecznie trzeba umyć ręce. Łazienka! O! To moje ulubione miejsce do walki z szumami! I ma więcej możliwości regulacyjnych niż dobry generator. Woda może kapać po kropelce, ale i wydawać dźwięk wielkiego wodospadu. Spłuczka od WC też jest niezła. Szczególnie jak jest już trochę zardzewiała. Do tego dopływ przy większym ciśnieniu wpada w fajny rezonans. Tylko niech się tzw. fachowcy trzymają od tego z daleka. Jak się znają to wyciszą, a jak nie, to przy okazji i tak zepsują coś innego. Prysznic? Rewelacja! Szum wody otacza doskonale i jeszcze lepiej odwraca uwagę.
No dobra. Ile można się myć? Ja zgłodniałem. Kuchnia. Okap. Mój ma trzy szumiące prędkości. Smażymy sobie kiełbaskę z cebulką i już po chwili cały blok, a może i osiedle, czuje ten niepowtarzalny aromat;) Smacznego sąsiedzi! Po takim posiłku dobrze robi gorąca herbatka. Co prawda można sprawić sobie do niej wrzątek w czajniku elektrycznym, ale ileż doznań dźwiękowych dostarczy nam rozwiązanie klasyczne, czyli blaszak z gwizdkiem. I nie zapominajmy o innej kuchennej ulubienicy. Muszę przy tej okazji do czegoś Wam się przyznać. Kiedyś miałem plan. Poza przydatnością w kuchni miała towarzyszyć mi i w sypialni. Ma prawie metr osiemdziesiąt. Jest oszczędna. Co prawda nie jest rodowitą Włoszką, ale ma gorące, południowe imię: Amica. Ponieważ jednak lodówka nie zmieściła się w sypialni, na czas kryzysu (szumowego) zostawiłem sobie wyjście awaryjne. W razie czego będę delektował się jej dźwiękiem w kuchni z łóżka polowego…
Jej „siostra” zmywarka to już zupełnie inna bajka. Satysfakcjonuje mnie tylko wtedy, kiedy pracuje jak w zachodniej korporacji, czyli na najwyższych obrotach. A raz czy dwa zdarzyło się, że zdenerwował mnie jej dźwięk przed „połknięciem” tabletki Somatu. Podobnie z mikrofalą: dzyń, szyyyyyyyyyyyyy, dzyń. Nic ciekawego.
Z talerzem i herbatą spacer do salonu ( kiedyś usłyszałem, że salon to fryzjerski albo masażu, a to jest pomieszczenie z rozkładanym wyrem jak „mamusia” przyjeżdża).
Trzeba szybko znaleźć Centrum Sterowania Rzeczywistością, czyli… pilota do telewizora. Ale i tutaj ekolodzy wpieprzają się z butami do mojego życia. Kazali dzieciakowi wyłączać wszystko przyciskami. Że niby nie działa, a prąd żre. Tylko ile? Ktoś, kto ma chociaż elementarne pojęcie o elektryczności, bez problemu wyliczy, że te całe „oszczędności” błyskawicznie skonsumuje kuchenka elektryczna. Nie ma gazowej, bo blok jest nowoczesny i bezpieczny i nie doprowadzono tejże instalacji. Tylko trzeba ciągle rewidować ekscentryków. A nuż taki zapragnie płomyczka pod garnuszkiem i przytarga ze złomu butlę z resztką gazu i zwłoki kuchenki? Oby nie zasnął z fajkiem w gębie. Nie chcę być bohaterem polsatowskich wiadomości, jak okutany kocem stoję przy zgliszczach i dziękuję strażakom, że mnie w jednym kawałku wyciągnęli…
Ale wracajmy na 5-te piętro. Pilot w dłoń i jazda. Kilkaset kanałów wydających dźwięki. Co z tego, że większość w obcych językach- przynajmniej mogę ograniczyć kontakty z bełkotem naszych polityków. Pamiętam relację z pewnej debaty tuż przed wyborami. Kaczyński powiedział do Tuska: Donaldusiu. Jak mówi teraz? Sprawdźcie sami. Z resztą z polityką to jest prosta sprawa. Trzeba być widocznym i słyszalnym w mediach. Ale w polskich realiach nie ma to absolutnie żadnego związku z tym, że ma się cokolwiek mądrego do powiedzenia. Dlatego też nasza polityka obraca się wokół tematów zastępczych. A tych naprawdę poważnych żadna partia nie dotyka, nie chcąc się narażać grupom wyborców. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale i tak są błyskawicznie spychane na medialne pobocze. Pokażcie mi ugrupowanie które dokona zmian w KRUS-ie ( info dla mieszczuchów: to taki dużo tańszy dla płatnika, ale równie nieskuteczny odpowiednik ZUS-u). Podobnie jest z emeryturami dla służb mundurowych, dotowaniem kopalń, służbą zdrowia…
Satelitę na balkonie to mam największą w bloku. Poza nią mieści się już tylko teść. Lubi patrzeć na innych z góry, to niech ma swoje trzy minuty… W słoneczne dni antena ta nadaje się do suszenia prześcieradła, a jak skończy się promocja na abonament (akurat w lutym) to ją zabiorę zamiast sanek na górkę. Telewizor ma jeszcze jedną bardzo przydatną funkcję. Ale o niej już w kolejnym pomieszczeniu…
…czyli sypialni. To w niej przed zaśnięciem i po przebudzeniu robi się te szalone rzeczy, często nie myśląc o konsekwencjach. A ich skutki będą nam często towarzyszyły do końca życia! Opamiętajcie się! Czasami warto wypić szklankę zimnej wody dla ostudzenia emocji. Przecież taki kredyt ( nie myśleliście chyba, że polecam wodę zamiast wieczornego seksu!) trzeba będzie spłacać i przez 30 lat. A tak w ogóle, to przed snem należy się wyciszyć i zrelaksować (patrz: turnusy w Łebie) a nie omawiać życiowe plany. Oczywiście i tu wskazane jest tło dźwiękowe. Ja przeprowadziłem na sobie wiele eksperymentów. Jedną z ciekawostek były żywe świerszcze. Z początku wydawały fajne dźwięki, ciesząc się wyraźnie, że nie zostały karmą dla jakiegoś gada- nabyłem je w sklepie ZOO. Niestety, dość szybko oprócz dźwięków zaczęły wydawać również przykrą woń. Rachunek zysków i strat pozwolił im odzyskać wolność, a mnie skierował w stronę rozwiązań bardziej ucywilizowanych, czyli elektroniki i elektromechaniki. Do dzisiaj w zasypianiu towarzyszy mi duży ścienny zegar na baterię. Tyle że w pozycji poziomej leżąc pod łóżkiem. Tyka umiarkowanie głośno i do tego bardzo monotonnie. Jest przydatny też przy nocnym przebudzeniu. Ale słyszałem ostatnio o bardzo zmyślnym nosicielu Tinnitusa. Osoba owa zaszyła sobie takie tykadło w poduszce. Może kiedyś sam tak zrobię. Trzeba będzie tylko uważać, aby w żartach kogoś nie znokautować. A ulubiona funkcja mojego telewizora to wyłącznik czasowy ( z angielskiego: sleep). Z reguły 30 minut wystarczy, aby nie pamiętać kiedy zasnęliśmy.
No i czas na podsumowanie. Zaznaczę, że powyższe przemyślenia przychodziły mi ratalnie i tak też były spisywane. Fachowiec (czytaj: psycholog) pewnie i byłby w stanie wyodrębnić poszczególne kawałki i określić pobudki jakie mną mogły kierować. Na szczęście (moje!), Panie Psycholożki są „zarobione po łokcie”. Zajmują się coraz większą kolejką pełną poważnych przypadków- takich jak ja kilka lat temu. Więc jeżeli ktoś to przeczyta, to albo mnie zna i nie traktuje poważnie, albo przeczyta raz jeszcze i przestanie mnie traktować poważnie. Więc raczej nikomu krzywdy nie wyrządzę.
Nie było też moim zamiarem imponowanie komukolwiek moją fluencją słowną, więc się bardzo ograniczałem. Odnośnie objętości tekstu również. A i tak pewnie Dyrekcja Klubu Tinnitus wypomni mi w żartach, że wypisuję dyrdymały zamiast dokończyć projekt pozyskiwania sponsorów dla działalności klubowej. Więc na wszelki wypadek przygotuję dla Nich (Was- jeśli to czytacie) gotowe rozwiązanie. Członkowie Klubu będą przyjmowali w formie bezzwrotnej pożyczki dowolne sprzęty gospodarstwa domowego od ich producentów. W zamian za to będą wydawali płatne opinie weryfikowane przez Dyrekcję (każda Dyrekcja lubi weryfikować!) i wystawiali certyfikat przydatności „Tinnitus OK.” i ilość gwiazdek. Od 5-ciu –polecamy, do jednej: od razu na złom. Zrobimy wspólną konferencję z Kapitułą Godła „ Teraz Polska” i ustawi się do nas kolejka… Po AGD uderzymy do producentów samochodów…
I kasa będzie płynęła szerokim strumieniem niczym państwowe subwencje dla partii politycznych…
Rafał