Witam Wszystkich
Ja dziś w innej roli. Hm.. pewnie jakbym nie była na ostatnim spotkaniu w Kajetanach, to bym się nie ośmieliła tu pisać, a długo i tak się wahałam. Jednak co mi tam, grupa przesympatyczna, a może i mój przypadek przyczyni się do rozwoju forum, a jednocześnie może kiedyś komuś się przyda.
Wypełniam lukę i zaczynam od samego początku. (oj, czuję, że to będzie długi post )
Nawet nie wiem od czego powinnam zacząć. Może od stwierdzenia, że pracuje w Instytucie ( jako spec od e-learningu) już ponad 2 lata. Przedtem termin „szumy uszne” był mi zupełnie obcy – jak pewnie wielu osobom, które w życiu się z tym problemem nie zetknęły. Może wstyd się przyznać, ale pierwszą prelekcję nt. wysłuchałam dopiero na w/w spotkaniu w Kajetanach, w którym akurat przez totalny przypadek, miałam przyjemność uczestniczyć (wspierając powstające forum).
Co śmieszniejsze, w międzyczasie wśród moich znajomych natrafiłam na osoby z tym problemem i namawiałam do działania… I tu właściwie zaczęła się moja świadomość problemu jaki sama mam.
Na spotkaniu w stołówce, padło pytanie czy ja również odczuwam szumy uszne, śmiało odpowiedziałam, że nie, ale teraz chce się przyznać, że nie było to do końca zgodne z prawdą. Już w trakcie jak i po spotkaniu zaczęłam analizować zebraną wiedzę i zaczęła się budować moja świadomość problemu, zbieranie tych wszystkich wspomnień i dokuczliwości w całość. Ileż to ja razy w obcych domach po nocy szukałam źródła tych pisków, a po zmianie pokoju (ze strony od ulicy na tą leśnią) w swoim własnym otoczeniu (odłączając wszelkie urządzenia elektryczne od prądu), to że przeszkadza mi hałas i harmider , które powodowały u mnie coraz to większe zmęczenie, zwłaszcza w nerwowym okresie, zaczełam w pewnym momencie zwalać na swój wiek . Dokuczliwy pisk w głowie tłumaczyłam skaczącym ciśnieniem, a na to konto już idealnie wpasowuje się powodowany tym ból głowy...Właściwie to wszystko nic, acz jednak.
Gdyby nie fakt ostatniego spotkania, pewnie bym rzecz zostawiła w spokoju... tymczasem mam wrażenie, że od tamtej pory sama robie sobie krzywdę myśląc o tym. Wiem, że nie powinnam, acz jednak co jakiś czas sprawdzam czy może szum ustał, a co gorsze, zaczynam robić to również w dzień, gdzie zagłuszanie dotąd skutkowało znakomicie… ale przestaje skutkować z czego doskonale zdaje sobie sprawę, chociażby analizując swoje zachowania od wielu miesięcy/lat(?) w stosunku do komputera czy TV, radia, od których coraz częściej zaczęłam uciekać, gdyż to w nich doszukiwałam się źródła pisku (jakby dźwięk płynącego prądu w głośnikach od kina domowego, gdy dźwięku nie ma a one pod napięciem). To wydają się takie drobiazgi, a jednak mogłabym je wymieniać i wymieniać, a tymczasem we mnie narasta tylko zmęczenia i agresja.
Może ja się mylę i faktycznie to ciśnienie + czynniki zewnętrzne Jednak postanowiłam coś z tym zrobić …i zong! Głupie, ale nawet nie wiem co Dobrze, że wiem chociaż docelowo gdzie Z tego co słyszałam, nie wiele osób od razu trafiło na ślad Kajetan. Ciężko mi sobie przypomnieć kiedy to wszystko się zaczęło. Sięgając pamięcią w lata studenckie, jestem już pewna, że wtedy ten problem był, poprzedzające lata nie wiem, natomiast pamiętam coś z podstawówki- zwłaszcza w/w noclegi w obcych miejscach i dokładnie ten sam dźwięk „skądś” - go idealnie pamiętam. Niewesołe zdaje mi się, że od miesięcy problem mój narasta, a zdobyta ostatnio wiedza wcale mi nie pomogła odciąć się od problemu Chyba rozsądnie będzie zdobyć jakieś skierowanie i spróbować…